sobota, 8 marca 2014

Tajemnica zwoju, cz. I

Hej :) Nie przestanę pisac, bo sprawia mi to ogromną przyjemność.
Rada: pisanie z muzyką pomaga. Gdy pisałam, puściłam sobie tą piękną melodię z ATLA KLIK :) Jest prześliczna, w niektórych momentach zaczęły mi lecieć łzy. Opowiadanie trochę krótkie, ponieważ druga część pojawi się jutro, bądź w poniedziałek :)
Zapraszam do czytania :>




  Wstawało słońce, przyroda budziła się do życia. Vanick wstał jako pierwszy, aby przygotować śniadanie dla przyjaciół. Zaraz po nim obudził się Sokka wraz z Suki i Toph. Aang nie spał już parę chwil. Leżał i rozmyślał nad tym, co Katara mu wczoraj powiedziała. Chciał tego samego co ona. W głowie chłopaka głębiła się jeszcze jedna myśl: Wojna. Nie chciał zawieść ludzi, tak jak zrobił to ponad sto lat temu. Chciał, aby w przyszłości nie było wojen, ale czy tak mogło być, tego nie wiedział. Postanowił w końcu obudzić Katarę. Dziewczyna otworzyła oczy i pocałowała chłopaka w policzek. Ubrali się i poszli na śniadanie.
- O nasza para w końcu się obudziła.- rzekła z uśmiechem na twarzy Toph. Wszyscy usiedli do stołu i zabrali się za jedzenie. Na stole leżały przepyszne rzeczy: owoce liczi, herbata jaśminowa, kiełbaski. Po śniadaniu Sokka wraz z Suki i Toph poszli pozwiedzać miasto, ponieważ nie byli tu od dłuższego czasu. Katara postanowiła zostać i zająć się Momem i Appą. Vanick podszedł do Aanga.
-  Chciałbym ci coś pokazać, chodź ze mną.- rzekł starzec. Zdziwiony chłopak postanowił pójść za przyjacielem. Vanick zabrał Avatara na łąkę. Rosły na niej różnokolorowe pandzie lilie oraz lato krzewy. Na środku leżał średniej wielkości kamień, na którym było wyryte „Cześć pamięci Gyatso”. Starzec pokazał Aangowi kamień. Chłopak uklęknął, a z jego oczu zaczęły się lać łzy. Przypomniał sobie te wszystkie chwile spędzone z Gyatse’m. Granie w pai-cho, nauka pieczenia owocowych ciast… był dla niego jak ojciec.
- Czemu mnie tu przyprowadziłeś?- spytał Avatar, ocierając łzy. Vanick wyjął spod szaty zwój i dał go chłopakowi.
- Gyatso dał mi go jeszcze przed tym..jak zginął. To list od twoich rodziców, przeczytaj.- starzec oddalił się, zostawiając Aanga samego. Potrzebował tego..potrzebował zostać sam..Chłopak rozwinął zwój, bojąc się, co jest w nim napisane.

Gyatso, oddajemy Ci pod opiekę naszego jedynego syna..Proszę dbaj o niego i opiekuj się nim. Nie możemy go narażać na takie niebezpieczeństwo. Magowie Ognia, mają się tu pojawić już za kilka dni. Wręcz ten list Aangowi, gdy dorośnie. Nie chcę, aby myślał, że go zostawiliśmy, bo go nie kochaliśmy. Nigdy nie zapomnij o nas synku..kochamy cię.

  Aang nie mógł w to uwierzyć. W sercu czuł ból, smutek, a zarazem szczęście. Nigdy nie widział swoich rodziców, myślał, że go zostawili, ale to nie była prawda. Oni go kochali, ale czemu go zostawili pod opiekę Gyatso..Po policzkach płynęły mu słone łzy. Siedział na ziemi, wpatrując się w zwój.
- Czemu oni mnie zostawili?!- krzyczał do siebie, rozgoryczony chłopak. Tylko Gyatso wiedział czemu..
  Wziął zwój i udał się do domu starca.
- Kochanie, gdzie byłeś tak długo?- spytała z delikatnym uśmiechem na twarzy Katara. Aang wszedł do domu, nie odpowiedział dziewczynie i zamknął się w pokoju. Katara była zaniepokojona.
- Aang, co się stało? Proszę otwórz mi.- dziewczyna próbowała porozmawiać z chłopakiem, ale zrezygnowała. Musiał zostać sam. Nie wiedziała z jakiego powodu, ale rozumiała go.
  Aang leżał na łóżku, wpatrując się w sufit.
***
  W tym czasie Sokka, Suki i Toph przechadzali się alejkach Omashu. Niewidoma dziewczyna nigdy nie była w tym mieście, dlatego zadziwiała ją architektura budynków. Wchodzili do wszystkich sklepów, które napotkali na drodze. Sokka miał okazje się wyszaleć na zakupach. Jednak ten miły czas został przerwany. Do sklepu wbiegli zamaskowani wojownicy i odgrodzili im drogę. Byli bardzo zdziwieni i przerażeni. Nie wiedzieli co robić. Toph próbowała ich zatrzymać, robiąc skalny mur, jednak na marne. Oni także byli magami ziemi, a co gorsza wiedzieli już, że to… wojownicy Yuen.  Nie mieli jak uciekać. Znaleźli się w pułapce.
- Czego chcecie?!- krzyczał Sokka, wyjmując miecz. Zamaskowani nie reagowali, byli gotowi do ataku. Suki zrobiła unik i przewróciła wojownika. Sokka próbował walczyć z drugim, stylem, jakiego nauczył go mistrz Piandao. Toph walczyła z drugim magiem ziemi, odpychając jego ataki..W końcu udało im się pokonać wojowników Yuen i razem pobiegli do domu Vanicka…

11 komentarzy:

  1. Świetny rozdział ^^ Nie mogę się doczekać następnego :)
    Posłuchaj. Ta piosenka z ATLA też jest boska -----> https://www.youtube.com/watch?v=53rCO8BsKwU KOCHAM JĄ <3

    Pozdrawiam, szybko pisz dalszy ciąg ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się twój styl pisania :) Rozdział powiem szczerze jest bardzo fajny :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Śliczny styl pisania.
    http://anielskam.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. dużo napisane ahaha :)
    ale dziękuję za komentarz i za fatygę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Też jak piszę to sobie puszczam muzykę! xD
    Świetne :3

    Zapraszam:
    http://unnormall.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń