Przyjaciele nie mogli
uwierzyć w to, co usłyszeli. Kolejna wojna..i to do tego pomiędzy Plemionami
Wody?! Katara i Sokka byli przerażeni i zdziwieni. Aang wiedział, że powinien
im to powiedzieć, lecz w sercu czuł ból. Nie znosił, gdy jego ukochana cierpiała.
Zapadła cisza. Katara wstała ze stołu i wybiegła na dwór. Sokka poszedł do
swojego pokoju. Aang wybiegł za dziewczyną, a Toph z Suki zostały w domu, w
przerażającej ciszy.
Awatar szukał swojej
narzeczonej po całym Omashu. Znalazł ją, gdy siedziała sama nad rzeczką, która
przepływała przez przepiękny, liściasty lasek. Aang spokojnie podszedł do
dziewczyny i usiadł koło niej. Mnich otarł z jej chłodnych, różowych policzków
łzy. Katara rzuciła się na szyję chłopaka i wtuliła się w jego szatę. Bała się
o swojego ojca, babcię i dziadka., a jeśli… oni.. Katara nie chciała nawet o
tym myśleć. Wpatrywała się w niebo. Aang wiedział, co dziewczyna czuła. Ból,
strach, cierpienie. Nie mógł tego znieść.. Katara usnęła, wtulona w jego szaty.
Wziął ją na ręce, bez trudu. Była leciutka jak piórko. Jej piękną i rozpłakaną
twarz oświetlało światło księżyca. Uniósł się ze swoją ukochaną w powietrze. Poruszał
się po niebie zręcznie i delikatnie. Powietrze było Aanga żywiołem, życiem…
Doleciał do domu
Vanick’a i zaniósł śpiąca dziewczynę do sypialni. Sam zaś poszedł na zewnątrz,
aby chwile ochłonąć. Toph jeszcze nie spała. Nie wiedziała, co o tym wszystkim
myśleć. Znowu wojna… i to pomiędzy Biegunami? To bratnie plemiona, co może
doprowadzić do wojny pomiędzy nimi.. Niewidoma dziewczyna wstała i wyszła z
domu. Zauważyła Aanga, siedzącego na trawie i medytującego. Podeszła i usiadła
obok niego.
- Przejmujesz się tym wszystkim?- spytała Toph, patrząc się
w otchłań. Czasami chciała, aby powrócił jej wzrok. Chciałaby zobaczyć jak wyglądają
jej przyjaciele, lecz to życie, jakie do tej pory wiedła było spokojne i pełne
niespodzianek.
- Tak. To mnie już przerasta. Wiem, że jestem Avatarem i
muszę nieść pokój, ale dopiero co zakończyłem stuletnią wojnę, a znowu bratnie
plemiona za niedługo rozpętają wojnę domową!- mówił rozgoryczony Aang. Toph
wiedziała, co mnich czuł. Smutek, ból i cierpienie krążyły w jego ciele.
Niewidoma dziewczyna wstała i wróciła do domu. Wiedziała, że chłopak musi
zostać sam i to przemyśleć.
Nazajutrz wszyscy
byli na nogach. Katara przygotowywała śniadanie, a Sokka i Suki siedzieli w
milczeniu. Nikt nie miał uśmiechu na twarzy. Aang wstał, ubrał pomarańczowe
spodenki oraz szatę i wszedł do kuchni.
- Wiem, że jesteście przejęci całą tą sprawą... musimy
lecieć na Biegun, lecz zanim to zrobimy udamy się do Guru Pathika… muszę poznać
tajemnicę moich rodziców.- rzekł mnich, siadając przy stole.
- Co?! Rozpętała się wojna pomiędzy Biegunami, a ty myślisz
teraz o swoich rodzicach?- krzyknął zezłoszczony Sokka. Wstał ze stołu, wysłał
Aangowi przerażające spojrzenie i poszedł do swojego pokoju. Chłopak nie
wiedział, co zrobić.
- Sokka, czekaj! Wojna pomiędzy Plemionami rozpęta się za
kilka tygodni, a my i tak tego nie powstrzymamy! Avatar Roko radził mi, abyśmy
się na razie nie narażali!- Aang pobiegł za Sokką, lecz wojownik nie zamierzał
go słuchać i zamknął przed nim drzwi. Mnich wrócił do kuchni, tracąc nadzieje.
- Kochanie nie martw się. Wiesz, jak Sokka jest przywiązany
do Bieguna… tak jak ja, ale rozumiem to wszystko. Porozmawiam z moim bratem.-
Katara położyła dania na stole i poszła do pokoju chłopaka. Prosiła go, aby ją
wpuścił, lecz na marne. Chłopak stał na balkonie, wpatrując się w słońce, które
wystawało zza piętrowych domków. Nie mógł uwierzyć, w to co powiedział Avatar.
Jego rodzice byli dla niego ważniejsi od wojny? Nie rozumiał tego, a nawet nie
chciał zrozumieć.
- Sokka, wpuść mnie proszę.
Musimy porozmawiać.- mówiła delikatnym i czułym głosem dziewczyna. W końcu drzwi
się otworzyły i Katara weszła do środka. Usiadła na łóżku.
- Ty źle zrozumiałeś Aanga, on nie chciał cię tym zranić.
- Doprawdy?! Nie chciał mnie zranić? Ty go jeszcze bronisz…
Muszę zostać sam i to przemyśleć.- Katara rozumiała swojego brata. Wstała i
wyszła z pokoju. Wróciła do kuchni , lecz nie było tam Aanga. Toph oznajmiła
jej, że mnich wyszedł zaraz po tym, jak ona poszła do Sokki. Dziewczyna
postanowiła poszukać swojego chłopaka. Znalazła go, gdy siedział sam w małej
świątyni, która znajdowała się koło pobliskiego lasu. Chłopak siedział ze skrzyżowanymi
nogami i medytował. To była najlepsza forma przemyślenia wszystkiego i uspokojenia
się. Gdy mnich usłyszał kroki przestał medytować.
- Mogę usiąść?- spytała Katara. Chłopak kiwnął głową i
wpatrywał się w piękne, niebieskie oczy dziewczyny. Przytuliła się do niego, a
on objął ją jedną ręką.
- Nie chciałem, żeby Sokka źle mnie zrozumiał… ja po prostu…
chcę się dowiedzieć prawdy o moich rodzicach, których nigdy nie poznałem. Nie
wiem jak to jest posiadać prawdziwą, szczęśliwą i kochającą się rodzinę. Nigdy
nie miałem mamy i taty. To nie oni mnie nauczyli chodzić, mówić, czytać. Gdy
byłem mały miałem nadzieję, że rodzice kiedyś po mnie wrócą.. nie rozumiałem,
czemu mnie zostawili. Mnich Gyatso był moją jedyną rodziną, był dla mnie jak
ojciec. Jednak czułem się samotny, opuszczony.- po policzkach chłopaka spływały
delikatne łzy. Katara przytuliła się jeszcze mocniej do mnicha i otarła mu łzy.
- Kochanie, chociaż wszyscy, których bardzo kochałeś
odeszli, to nadal masz nas.. my jesteśmy
twoją rodziną! Proszę cię, nie płacz. Polecimy jutro do Północnej świątyni
Powietrza.- Katara położyła delikatnie dłoń na policzku chłopaka, wpatrywała
się w jego szarawe oczy. Dziewczyna przybliżyła się do mnicha i czule go
pocałowała. Aang wstał, złapał Katarę za rękę i oboje wrócili do domu.
Nazajutrz wszyscy
byli gotowi do drogi. Sokka wyszedł na dwór, złożył swoje rzeczy w siodle Appy.
Aang przygotowywał bizona do drogi, a Katara brała ostatnie bagaże z domu.
- Dziękujemy ci Vanick’u za twoją gościnność. Dziękuję, że
powiedziałeś mi o moich rodzicach… obiecuję, że dowiem się prawdy.- Aang wraz z
jego przyjaciółmi skłonił się starcowi. Vanick przytulił chłopaka, a w gardle
miał wielką gulę. Mnich wszedł na Appę, spojrzał na swojego przyjaciela i posmutniał,
lecz obiecał mu przecież, że dowie się tajemnicy i tu wróci… obiecywał. Mnich
krzyknął –Hop, hop! – i wielki, puszysty bizon wzniósł się w powietrze. Unosił się
w powietrzu delikatnie, popychany lekkim wiatrem.
Czy w następnej części, Aang dowie się czegoś o swoich rodzicach? ^.^
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz, zazdroszczę talentu c:
Czekam na nowy rozdział i oby szybko :P
Życzę dużo weny! :*
Pozdrawiam *-*
tajemnica:)) ale oki, masz racje haha :*
Usuńhehe, cieszę się XD
UsuńŚwietne, zresztą jak zawsze :D Jestem ciekawa co z rodzicami Aanga :) Czekam na następny rozdział :>>
OdpowiedzUsuńdziekuje<3
UsuńŚwietny rozdział!
OdpowiedzUsuńJestem strasznie ciekawa co z rodzicami Aanga i wojną biegunów.
dziekuje, dowiecie sie juz jutro! :*
UsuńA rozdział nie miał być dzisiaj? Bo w gruncie rzeczy wstawiłaś go 03.04 a dzisiaj jest 04.04 :D
OdpowiedzUsuńwiem, wiem, ale jestem w trakcie pisania:) Jutro dowiecie się wielu rzeczy! <3
UsuńJej! Czekam na jutro! ♥
OdpowiedzUsuńWow... Opowiadanie wprawdzie nie w moim stylu, ale to jak wszystko opisałaś... wow...
OdpowiedzUsuńOgólnie bardzo fajny blog! :) Zdaje się, że już obserwuję. Jeśli pozwolisz - zostawiam link do siebie: http://youaremydefinitionofhappinesss.blogspot.com/
dziekuje bardzo :* chętnie wejde :>
UsuńNo i gdzie ten rozdział? ;C
OdpowiedzUsuń